Hej skarby :)
Mam nadzieję, że nie nienawidzicie mnie jeszcze. Wiem, że nie było mnie tu już tak dawno i pewnie myślicie, że już dawno o was zapomniałam i was zostawiłam. Nie prawda. Moje, życie w dalszym ciągu płata mi niezłe figle i po prostu nie mam czasu, żeby pisać rozdziały. Mam nadzieję, że już niedługo. Obiecuję, że ogarnę zdrowie, szkołę i wtedy wrócę tu pełną parą. Myślę, że będzie to pewnie dopiero przed świętami w czasie wolniejszego czasu ale wrócę. Tak wg jest tu ktoś jeszcze?:) Jeśli chcecie to piszcie do mnie na gg albo maile chętnie popiszę ;) Nie macie pojęcia jak jest mi przykro, że muszę was tak zbywać i przekładać ciągle rozdziały ale cóż no takie jest moje życie ja go zmienić nie mogę i wszyscy muszą się ze mną męczyć :D
Mam nadzieję, że jest tu jeszcze ktoś.. dajcie znać proszę. Muszę wiedzieć, że jest dla kogo pisać i wracać. Tęsknie za wami i za pisaniem.. eh może już niedługo prawda?:)
Odezwijcie się jeśli jesteście.
Ściskam mocno :*
Kinga
środa, 18 listopada 2015
piątek, 28 sierpnia 2015
Informacja
Hej wszystkim!:*
Chciałabym was zaprosić na recenzję mojego bloga która pojawiła się kilka dni temu :)
Jeśli macie ochotę, to wpadajcie. Jeśli ktoś, chciałby taką opinię swojego bloga, to na Recenzowisku, można zamawiać takie właśnie recenzje :)
Zapraszam! Klik :)
P.S. Jeśli komuś doskwiera samotność albo może ma ochotę porozmawiać z moją skromną osobą to zapraszam, piszcie :)
GG: 49042761
E-mail: kinga.luba99@gmail.com
Chciałabym was zaprosić na recenzję mojego bloga która pojawiła się kilka dni temu :)
Jeśli macie ochotę, to wpadajcie. Jeśli ktoś, chciałby taką opinię swojego bloga, to na Recenzowisku, można zamawiać takie właśnie recenzje :)
Zapraszam! Klik :)
P.S. Jeśli komuś doskwiera samotność albo może ma ochotę porozmawiać z moją skromną osobą to zapraszam, piszcie :)
GG: 49042761
E-mail: kinga.luba99@gmail.com
sobota, 15 sierpnia 2015
Rozdział 3
- Nigdzie nie idziesz.
Ten głos. To była jedyna rzecz, o
której ostatnio myślałam. Był jak narkotyk. Pragnęłam go choć wiedziałam, że
nigdy nie będę go mieć. Był nie osiągalny a przynajmniej nie dla mnie.
Udałam, że to żądanie nie było
skierowane w moją osobę i otworzyłam drzwi szatni wychodząc, kiedy poczułam na
dłoni stanowczy uścisk męskiej dłoni i mocne szarpnięcie.
- Jesteś głucha?!
- Słu.. słucham?!- oniemiałam.
Nie rozumiałam zupełnie jego zachowania. Nie wiedziałam, czego ode mnie chce.
Jego zachowania były skomplikowane. Praktycznie cały czas podczas naszych kilku
rozmów na mnie warczał a teraz mnie zatrzymuje. Albo cierpiał na rozdwojenie
jaźni albo był na tyle głupi iż myślał, że będę go słuchać.
- To co słyszysz! Chyba kazałem
ci się zatrzymać!
- Chyba sobie kpisz! Myślisz, że
co ja jestem?! Zabawka? Raz na mnie warczysz a drugim razem dajesz mi swój
numer a teraz jeszcze myślisz, że będę na każde twoje skinienie! Otóż nie Panie
Valdes.- zrobiłam krok by stanąć twarzą w twarz z Hiszpanem. Spojrzałam prosto
w jego oczy i wycedziłam. - Nie zamierzam być niczyją zabawką. A na pewno nie
twoją.
Mężczyzna patrzył na mnie
oniemiały. Rzuciłam wzrokiem na moją przyjaciółkę jednak ta nie podzielała
zdziwienia piłkarzy. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Uśmiechnęłam się do
niej i mrugnęłam okiem a ta jeszcze szerzej się wyszczerzyła.
- Miło było panowie. Do
zobaczenia innym razem.
Wyszłam z szatni zamykając drzwi
z głośnym trzaskiem. Biegłam korytarzami stadionu, uśmiechając się do siebie
jak głupia. Nic nie było w stanie mnie zatrzymać. Czułam się niewyobrażalnie
dobrze. Nie mogłam pozwolić nikomu na takie traktowanie a już na pewno nie
komuś kto nie miał o mnie pojęcia a mimo wszystko oceniał. Byłam szczęśliwa.
Może moje życie nie było tak barwne jak to gwiazd piłki nożnej jednak mimo
wszystko podobał mi się ten mój spokój. Byłam sobą i nikt nie miał prawa mi
tego odebrać.
Czym prędzej chciałam wydostać
się ze stadionu. Popychałam kolejne drzwi aż dotarłam do ostatnich. Wybiegłam
przez nie nie zwracając uwagi na nic. Deszcz moczył moje ubranie i włosy jednak
nie patrzyłam na to. To było tak orzeźwiające, że nie miałam ochoty się stamtąd
ruszać.
Nagle poczułam szarpnięcie i w ułamku sekundy znalazłam się pod ścianą
przygnieciona przez dobrze zbudowanego, wysokiego mężczyznę. W pierwszej chwili
byłam przerażona jednak już po chwili strach przerodził się w irytacje i
pewnego rodzaju.. pragnienie. Znałam go. Od kilku dni był moim utrapieniem.
Stał tak przytrzymując mnie w tali. Jego usta były zaciśnięte w wąską linie a
oczy wyrażały wściekłość.
- Co jest z tobą do cholery nie
tak..- Jego głos był cichy ale jednocześnie brzmiał jak groźba.
- Co jest nie tak ze mną? Popatrz
na siebie. Najpierw rzucasz mi jakieś aluzje potem dajesz mi swój numer a potem
nie ma cię jakbyś zaginął. A potem zjawiasz się i próbujesz mi rozkazywać i na
koniec gdyby tego było mało biegniesz za mną. Z kim tu jest coś nie tak
Victor?- jego imię wypowiadam zmysłowym szeptem i zagryzam delikatnie dolną
wargę. Widzę jego reakcje. Jego uchwyt na moim ciele się zacieśnia a usta
zaciskają się mocniej. Wiem, że ostatkiem sił powstrzymuje się przed
pocałowaniem mnie ale co najdziwniejsze podoba mi się to. Cieszy mnie to, że
działam na niego tak jak on na mnie. Jego wzrok skupiony jest na moich ustach
widzę, że jego dłoń wędruje ku mojej twarzy i patrząc mi prosto w oczy uwalnia
moją wargę.
- Jeśli jeszcze raz to zrobisz to
pocałuję cię... To nie żarty Julia.- wypowiada te słowa cichym ochrypłym głosem
a ja momentalnie mam ochotę zrobić to jeszcze raz. Nie wiem co takiego ma w
sobie ten facet ale choć wiem, że nie powinien to działa na mnie jak narkotyk.
Jego oczy błądzą po mojej twarzy a usta rozciągają się w delikatnym cwanym
uśmieszku- Zamierzałaś być chora, żebym musiał się tobą zajmować?
- Chciałbyś.- prycham z udaną
pogardą
- Pewnie, że bym chciał. Widzieć
cię w samej piżamce…mmm- ostatnie słowa wypowiada dotykając moich ust podczas
gdy delikatnie oblizuje swoje. Patrzę na to jak zahipnotyzowana. Jego dotyk
powoduje, że drżę jakby było mi zimno. I choć tak bardzo tego nie chce, muszę
jak najszybciej uwolnić się spod jego ciała.
- Victor…- szepczę delikatnie nachylając się do jego
ucha
- Julia…- naśladuje mnie
- Twoje ogromne ciało gniecie
mnie. Nie mogę oddychać.
- Jeśli nie możesz oddychać to z
zupełnie innego powodu kochanie..- patrzy w moje oczy i powoli sunie dłonią po
mojej ręce aż dochodzi do dłoni i obejmuje ją swoją dużą ręką. Zbliża swoje
usta do mojej szyi i odciska na niej prawie nie wyczuwalny pocałunek który
sprawia, że załamują się pode mną nogi a to, że w tym momencie obejmuje mnie
drugą dłonią w pasie jest moim jedynym ratunkiem.- Chodźmy. Odwiozę cię do
domu.- wiedziałam, że z nim nie wygram więc nawet nie podejmowałam wojny.
- Victor..? Ale to nie jest mój
dom..
- Wiem.
- Więc dlaczego przywiozłeś mnie
tu?
- Bo to mój dom.
- O cholera…- cicho zaklęłam.
- Słyszałem to.- odpowiedział
twardym głosem- Nie klnij Julia.
- A jeśli będę to co?
- To cię pocałuje.
- Dlaczego mówisz o tym jakby to
miała być dla mnie kara? A jeśli ja tego chce?
- Nie chcesz.- jego wzrok wyrażał
ból.
- Chce.
- Julia.
- Victor.
- Cholera..- jego przekleństwo
rozległo się w samochodzie.
- Nie przeklinaj.
- Możesz mnie nie papugować?
- Nie. Jeśli wymagasz czegoś ode
mnie to sam powinieneś dawać dobry przykład i się do tego stosować. Dlaczego
nie chcesz mnie pocałować? Coś ze mną nie tak..?
- Nie! Cholera Julia to nie tak..
- A jak?- Moje otworzył drzwi
kierowcy i w ciągu kilku sekund otwierał moje. Wyciągnął mnie z samochodu i
przycisnął do samochodu. Czułam na sobie całe jego ciało z najmniejszymi
szczegółami ukrytymi pod ubraniem. Jego dłoń spoczywała na mojej tali a druga
obejmowała moją szyje. Jego niemal czarne tęczówki wpatrywały się w moje.
- Boże kotku.. Nie masz pojęcia
co ze mną robisz.- wyszeptał.- od momentu kiedy cię poznałem niemal nie śpię.
Nie mogę pozbyć się myśli na twój temat. A twoje usta sprawiają, że nie mogę
się powstrzymać i tak bardzo mam ochotę cię pocałować ale nie mogę.- przybliża
swoją twarz do mojej jednak w ostatniej chwili kapituluje, zostawia pocałunek
na moim czole i puszcza mnie idąc w stronę swojego domu.
Stoję tam
zdezorientowana jak jeszcze nigdy w życiu gapiąc się w jego oddalającą się
postać. Nie mam pojęcia co robić. Ten człowiek budzi we mnie tak sprzeczne
emocje, że przestaję poznawać siebie. w jednaj chwili mam ochotę rzucić się na
niego i go pocałować, w następnej walnąć w twarz a jeszcze później mam ochotę
po prostu się w niego wtulić i zapomnieć o wszystkim. Po prostu czuć tego
wspaniałego mężczyznę. Usiadłam na ziemi i schowam twarz w dłoniach. Dlaczego do
cholery to wszystko musi być takie trudne?
Weszłam do domu rozglądając się w
poszukiwaniu Hiszpana. Jego dom był ogromny ale mimo tej wielkości wcale nie
był pusty czy zimny, wręcz przeciwnie. Na ścianach pełno zdjęć rodzinnych, z
dzieciństwa czy też tych obecnych z przyjaciółmi. Widać na nich ściskających
się i wariujących piłkarzy. Jednak jeden mały szczegół szczególnie przykuł moją
uwagę. To mały herb jego ukochanego klubu wiszący niewinnie pośród zdjęć i
pamiątek. Ten widok sprawił że w moim sercu pojawiło się dotąd nie spotykane u
mnie uczucie. Uczucie którym zaczynam darzyć ten klub i jego członków.
Na
pierwszy rzut oka jeden z najlepszych klubów na świcie, jednak jeśli przyjrzymy
się mu bliżej dostrzeżemy coś wspaniałego. Rodzinę. Rodzinę która znaczy dla
siebie wszystko. Doskonale widać to podczas meczy, ta euforia towarzysząca
strzelonej bramce czy choćby udanej akcji kolegi. Szatnia była ich twierdzą a
ten kto wszedł tam zaproszony, bądź nie już nigdy nie pozostawał tą samą.
Patrzyłam ostatni raz na ścianę i ruszyłam schodami na górę kontynuując
poszukiwania. Rozglądałam się i zaglądałam za kolejne drzwi. Siłownia, pokój
gier, łazienka i już miałam chwytać za klamkę następnych drzwi kiedy
dostrzegłam, że drzwi są uchylone. Znalazłam.
Zajrzałam do środka i widząc na
łóżku sylwetkę piłkarza postanowiłam zaryzykować i wejść dalej.
Moje serce
waliło jak oszalałe. Nie wiedziałam co spowodowało takie zachowanie piłkarza,
jednak chciałam je zrozumieć. Chciałam poznać bliżej Victora.. Bałam się tego
ale pragnęłam jak niczego w życiu. Valdes leżał na środku ogromnego łóżka.
Jedna jego ręka spoczywała pod głową natomiast druga leżała luźno na jego
umięśnionym brzuchu. Nie wahałam się ani chwili dłużej. Podeszłam do łóżka,
położyłam się na nim i mocno wtuliłam w Hiszpana. Usłyszałam głośny wdech,
poczułam napięcie jego mięśni i kiedy już myślałam, że mnie odtrąci, jego ręce
objęły moje ramiona. Poczułam wtedy, że znalazłam swoje miejsce.
Mijały minuty
a my leżeliśmy tak przytuleni w ciemności, wsłuchując się w swoje oddechy i
miarowe bicia serc.
_________________________________________________________________________________
Hej wszystkim :*
Po pierwsze, bardzo chce was przeprosić. Wiem, że teraz macie moje słowa za nic nie warte, ale miałam tak okropny zastój, że nie mogłam nic z siebie wydusić.. Mam nadzieję, że wybaczycie mi i będziecie nadal ze mną, o ile ktoś tu jeszcze został. Błagam komentujcie, ochrzańcie mnie i dajcie mi kopa do pisania bo w przeciwnym razie to będzie ostatni rozdział :)
Czytajcie, komentujcie i wyrażajcie swoją opinię.
Do napisania,
Kinga
P.S. Przepraszam za wszelkie błędy ale nawet nie sprawdzałam rozdziału tylko chciałam go jak najszybciej dodać. Wybaczcie :)
wtorek, 26 maja 2015
Informacja
Hej wam wszystkim :*
Wiem, że was wiecznie wkurzam ale cóż taki mój urok :D Mam nadzieję, że nie ukręcicie mi głowy za to zwlekanie ale..rozdział pojawi się jak tylko zamknę oceny końcowe bo to dla mnie bardzo ważny tydzień. W czwartek będę już po tym wszystkim a w piątek cały dzień nie ma mnie w domu więc obiecuję w sobotę usiąść i dokończyć rozdział. A jak nie to mnie uduście! :D
P.S. Odblokowałam możliwość dodawania komentarzy z anonima i zniosłam weryfikację obrazkową przy ich dodawaniu. Szczerze to nie miałam pojęcia, że jest to włączone więc teraz wszyscy możecie się ujawniać. Tylko podpisujcie się żebym mogła was rozróżnić :D
Pozdrawiam! :*
Kinga
Wiem, że was wiecznie wkurzam ale cóż taki mój urok :D Mam nadzieję, że nie ukręcicie mi głowy za to zwlekanie ale..rozdział pojawi się jak tylko zamknę oceny końcowe bo to dla mnie bardzo ważny tydzień. W czwartek będę już po tym wszystkim a w piątek cały dzień nie ma mnie w domu więc obiecuję w sobotę usiąść i dokończyć rozdział. A jak nie to mnie uduście! :D
P.S. Odblokowałam możliwość dodawania komentarzy z anonima i zniosłam weryfikację obrazkową przy ich dodawaniu. Szczerze to nie miałam pojęcia, że jest to włączone więc teraz wszyscy możecie się ujawniać. Tylko podpisujcie się żebym mogła was rozróżnić :D
Pozdrawiam! :*
Kinga
sobota, 2 maja 2015
Rozdział 2 "Nigdzie nie idziesz."
Leżałam na łóżku wpatrując się w
kawałek papieru który otrzymałam dzisiejszego dnia od „mrocznego i
niebezpiecznego”. W głowie miałam mętlik. Czego mógł ode mnie oczekiwać.
Zapewne chciał się jedynie zabawić. Moje niedoczekanie. Nie dam się tak
traktować jakiemuś marnemu piłkarzynie. Ma pieniądze i myśli, że może wszystko?
Mowy nie ma. Ostatni raz popatrzyłam na numer zapisany twardym męskim pismem po
czym zgniotłam kartkę w dłoni i wrzuciłam do kosza obok biurka.
Zamknęłam oczy i jedyne co
widziałam to błysk w tych niemal czarnych tęczówkach i cwaniacki uśmiech. Nie
mogłam pozbyć się z głowy tego obrazu. Irytował mnie swoim sposobem bycia
jednak był także intrygujący. Było po nim widać, że nie rezygnuje tak łatwo z
wyznaczonego celu. Ale ja nie byłam celem. Nie miałam zamiaru wplątywać się w
jakiekolwiek relacje z piłkarzami. W przeciwieństwie do mojej przyjaciółki. Liv
najwyraźniej miała inne plany. Nie mogłam pozbyć się obrazów Hiszpana z mojej
głowy. Jego głos. Wzrok. Sposób w jaki patrzył na mnie. To wszystko było
przesycone jakąś…żądzą. Nie! Tego było już za wiele. Nie mogłam tak myśleć. Nie
mogłam pozwolić mu wygrać. Sięgnęłam po telefon aby sprawdzić godzinę. 3:01. A
rano praca. Musiałam z tym skończyć bo w przeciwnym razie w będę spać w
kawiarni. Nie mogłam oprzeć się pokusie sprawdzenia pana mrocznego w
Internecie. A więc Liv mówiła, że nazywa się Valdes..
Víctor Valdés Arribas –
hiszpański piłkarz, pochodzący z Katalonii, grający na pozycji bramkarza w FC
Barcelonie. Jest najbardziej utytułowanym bramkarzem w historii FC Barcelona.
Lat 33.
No cóż.. nie tego się
spodziewałam. Myślałam, że to jakiś bogaty piłkarzyk który myśli, że może
wszystko bo jest bogaty. Tymczasem on naprawdę osiągnął wiele. Ale to nie
znaczy, że może traktować mnie jak rzecz. Dość myślenia o nim! Jak na razie
musiałam skupić się na pracy.
Praca. Coś co dla większości
ludzi jest przykrym obowiązkiem dla mnie była to czysta przyjemność. Mogłam
oderwać się od szkoły, książek i całego tego zamieszania. Dzień właśnie
dobiegał końca a nasze humory były coraz lepsze. Od feralnego spotkania z panem
tajemniczym minął tydzień. Tydzień w ciągu którego setki razy patrzyłam na świstek
papieru który mi wręczył siłą powstrzymując się przed wykręceniem numeru
napisanego surowym męskim pismem. Chciałam usłyszeć jego głos. Nie mogłam
zapomnieć o tym krzywym uśmieszku i błysku w niemal czarnych oczach. Gubiłam
się. Nie wiedziałam co się ze mną działo. Dlaczego o tym myślałam? Victor był
ode mnie dużo starszy. Nie powinnam nawet zwracać na niego uwagi.. a jednak cos
sprawiało, że chciałam wiedzieć co będzie dalej. Dlaczego dał mi swój numer i
kazał zadzwonić? Zapewne myślał, że będę kolejną jego zabawką. Ale po moim
trupie. Nie dam się wykorzystać mężczyźnie. Nie ważne jak bardzo był przystojny
i sławny.
Otaczał mnie podekscytowany pisk
Liv. Właśnie wybiła 19 a więc koniec naszej zmiany. Była sobota. Liv obiecała
mi, że pokaże mi magię piłki nożnej i to, że Barcelona to więcej niż klub.
Byłam do tego sceptycznie nastawiona. Nie lubiłam piłki nożnej i wszystkiego co
z nią związane ale wiedziałam, że dla mojej przyjaciółki to niemal całe jej
życie. Chciałam zrozumieć co ona widzi w tym wszystkim. 22 spoconych mężczyzn
ganiających za piłką przez 90 minut. Hmm w sumie miało to może jakieś plusy,
można było podziwiać wielu przystojniaków na raz jednak aby zachwycać się grą?
No cóż.. nie wiem.
- Pośpiesz się Julia!- dobiegł do mnie pisk brunetki.- Mecz jest za 20 minut a ja nie zamierzam się spóźnić na
mecz tylko dlatego, że szukasz kurtki!
Były takie momenty, że moja
przyjaciółka stawała się nieznośna. Tak to był właśnie taki moment. Nie liczyło
się nic więcej niż mecz. Ale niestety a może i stety nie dla mnie. Nie chciałam
tam iść. Wiedziałam, że zobaczę tam kogoś kogo nie chciałam zobaczyć. Chociaż
nie. Bardzo chciałam go zobaczyć jednak to była ostatnia rzecz jaką powinnam
zrobić jednak obiecałam to Liv i nie mogłam jej teraz powiedzieć, że nie idę bo
to by ją zraniło więc złapałam pierwszą lepszą kurtkę i wybiegłam z pokoju.
Byłam w szoku. Nie spodziewałam
się, że zobaczę coś tak cudownego. Setki ludzi ubranych w bordowo-granatowe
koszulki z uśmiechem na twarzach dumnie odśpiewujące hymn ukochanego klubu. To
było coś czego nie potrafiłam pojąć. Dlaczego to jest aż tak ważne dla nich?
Przecież to tylko sport.. a może jednak nie? Patrzyłam na twarze kobiet,
mężczyzn i dzieci, nawet tych najmłodszych. Malował się na nich stres, duma i
szczęście. Każdy z nich był uśmiechnięty, jakby pewny tego, że to ich klub
wygra dzisiejszy mecz i uczyni ich szczęśliwymi. Nie widziałam u nich strachu
przed przegraną jedynie podniecenie związane z tym co się za moment wydarzy.
Spojrzałam w stronę boiska. Miałyśmy idealną pozycję w pierwszym rzędzie a więc
widziałam wszystko i wszystkich idealnie.. nawet jego.
Stał tam. Skupiony zupełnie
nieświadomy naszej obecności. Na jego twarzy malował się spokój i opanowanie
jednak czułam, że to tylko przykrywka. Cały buzował podnieceniem tak jak każda
osoba na tym stadionie. Był pewny siebie i stanowczy a przynajmniej taki był w
stosunku do mnie. zastanawiałam się czy na boisku także jest taki. W pewnym
momencie cały stadion zamilkł w oczekiwaniu. Wszyscy piłkarze stali na swoich
pozycjach. Zabrzmiał gwizdek sędziego i w momencie rozległ się śpiew kibiców:
„Blaugrana al vent,
Un crit valent,
Tenim un nom, el sap tothom:
Barça!, Barça!, Barça!”
Byłam oczarowana. Chociaż trudno
mi to przyznać to jednak wszystko było naprawdę magiczne. Kibice jak
zjednoczona rodzina skakali, bawili się i śpiewali. Nie było tam miejsca na
obcych, młodych, starszych czy innej płci. Bez względu na wszystko po prostu
świętowali mecz ich marzeń. W tym momencie zapragnęłam stać się jedną z nich.
Spojrzałam na LIv. Przyglądała mi się z szerokim uśmiechem na twarzy. Doskonale
wiedziała co robi zabierając mnie tu. Wiedziała jak podziała na mnie atmosfera
stadionu. Uśmiechnęłam się do niej i chwyciłam jej rękę ściskając w odpowiedzi.
Obejrzałyśmy mecz do końca w pełnym skupieniu. Śpiewając i ciesząc się razem z
resztą zebranych. Mecz zakończył się wynikiem 4:0 dla gospodarzy. A gdy stadion
zaczął pustoszeć udałyśmy się w stronę wyjścia. Szłyśmy jakimiś podejrzanymi
bocznymi korytarzami a kiedy spoglądałam podejrzliwie na Liv słyszałam tylko,
że to skrót aby uniknąć kolejki do wyjścia. Nie pozostawało mi nic innego jak
wierzyć przyjaciółce lecz kiedy dotarłyśmy do końca korytarza gdzie jedyne
drzwi głosiły „SZATNIA” miałam ochotę zabić brunetkę. Za drzwiami było słychać
śmiejących się i dogryzających sobie mężczyzn.
- Czyś ty zgłupiała?! Co my tu
robimy?!- nim zdążyłam pomyśleć mój krzyk wypełnił korytarz. Nie miałam pojęcia
jak się stąd wydostać. Pośpiesznie szukałam wzrokiem jakiejkolwiek drogi
ucieczki kiedy drzwi otworzyły się z impetem a w nich pojawił się niezbyt
wysoki szatyn o wesoło połyskujących oczach.
- Chłopaki! Chyba mamy fanki!-
jego wesoły głos rozbrzmiał jak dzwon. Patrzyłam spanikowana jak za jego
plecami pojawiają się coraz to nowych piłkarzy. Przepychali się i szturchali
śmiejąc się głupkowato lecz kiedy ich oczy zatrzymały się na nas wszyscy na raz
spoważnieli.
- Neymar! Znowu zaprosiłeś jakieś
laski?- usłyszałam głęboki męski głos.
- Nie patrz tak na mnie! Tym
razem to nie ja!- odezwał się drugi.
- Ostatnich nie dało się
odpędzić.. do dziś mam gęsią skórkę!
- Ja tam nie narzekałem. Ta
blondyna miała czym oddychać.
- Czy wy możecie się chociaż raz
zamknąć? Mamy kobiece towarzystwo a wy dyskutujecie o jakiś dziwkach. Jesteście
obrzydliwi.- rozległ się po pomieszczeniu już dobrze mi znany glos. Należał do obiektu
westchnień Liv.- Kto przyszedł?- zapytał wychylając się na korytarz.- Liv!
Julia! Jak dobrze, że jesteście!
- Danielu Alves da Silva! Czy
chciałbyś mi coś powiedzieć?!- głos mężczyzny który otworzył nam drzwi nagle
stał się piskliwy.- Czy ty mnie zdradzasz?! Dani! Ty chcesz mnie zabić!
- Jordi… kochanie czas skończyć z
tabletkami przeciwbólowymi.- odezwał się sprawca paniki poklepując przyjaciela
po ramieniu.- dziewczyny zapraszam do nas!- uśmiechnął się życzliwie i z
oczarowaniem w oczach przyglądał się mojej towarzyszce. Weszłyśmy do środka.
Wnętrze było utrzymane w barwach klubu. Otaczały nas bordo i granat. Pewnie
większość osób na moim miejscu mdlałoby gdyby znalazło się tam, jednak to nie
byłam ja. Czułam się tam dziwnie. Na moim ciele spoczywało kilkanaście par
ciekawskich oczu. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Nie próbowałam nawet
ukryć mojego skrępowania. Patrzyłam z nadzieją na moją przyjaciółkę jednak ta nie
zwracała na mnie uwagi. Zdawała się widzieć jedynie przystojnego piłkarza. Miałam
tego dosyć.
- Liv. Ja muszę już iść. Obiecałam
rodzicom, że wrócę dziś wcześniej…- to było kłamstwo jednak nie miałam ochoty na zabawy z piłkarzami.
- Na pewno nie możesz zostać?-
popatrzyła na mnie błagalnie.
- Przykro mi. Widzimy się jutro w
pracy?
- Pewnie.- powiedziała uśmiechając się do mnie radośnie.
- Miło było was wszystkich
poznać. Do zobaczenia..- udało mi się wybąkać kilka słów. Przytuliłam koleżankę,
chwyciłam za klamkę i wtedy usłyszałam ten głos..
- Nigdzie nie idziesz.
_________________________________________________________________________________
Cześć wszystkim:*
Wiem, że mnie nienawidzicie ale.. pozostała mi tylko nadzieja, że mimo wszystko czekacie troszkę na mnie. Pewnie myśleliście, że już was zostawiłam ale niestety nie. Zamierzam kontynuować bloga. Ostatnio miałam okropny zastój więc nie dziwcie się jakości rozdziału bo jest moim zdaniem jakiś taki nijaki ale pozostaje mi czekać na wasze opinie. Mam nadzieję, że jeszcze tu jesteście dlatego błagam was o komentarze pod tym rozdziałem bo muszę wiedzieć ile was jest Wystarczy mi jeden znak ale żebym wiedziała, że jesteście.
Zrobicie to dla mnie? :)
niedziela, 29 marca 2015
Informacja
Hej Kochani :*
Mam nadzieję, że mimo tak długich odległości między rozdziałami ktoś z was jeszcze tutaj jest :) Obiecywałam wam, że już nie będzie takich sytuacji ale jednak niezależnie ode mnie nie mogłam temu zapobiec. Rozdział jest już prawie skończony ale chciałabym wiedzieć czy jest sens go dodawać? Liczę na wasze szczere opinie co do mojego pisania. Wyrażajcie swoje zdanie czy mam zrezygnować z pisania czy mimo takich blokad dodawać rozdziały? Liczę na szczerość :)
A jeśli chcielibyście o czymś porozmawiać to zapraszam, zostawiajcie komentarze lub piszcie na moje gg.
Do napisania :*
Mam nadzieję, że mimo tak długich odległości między rozdziałami ktoś z was jeszcze tutaj jest :) Obiecywałam wam, że już nie będzie takich sytuacji ale jednak niezależnie ode mnie nie mogłam temu zapobiec. Rozdział jest już prawie skończony ale chciałabym wiedzieć czy jest sens go dodawać? Liczę na wasze szczere opinie co do mojego pisania. Wyrażajcie swoje zdanie czy mam zrezygnować z pisania czy mimo takich blokad dodawać rozdziały? Liczę na szczerość :)
A jeśli chcielibyście o czymś porozmawiać to zapraszam, zostawiajcie komentarze lub piszcie na moje gg.
Do napisania :*
środa, 4 lutego 2015
Rozdział 1 "Chcę Ciebie"
- Co podać…?
Moje nogi były jak z waty. Mój
mózg zamienił się w płynną lawę trawiąc moją głowę jak ogień. Nie zdolna do
jakiegokolwiek ruchu stałam tam z trzęsącymi się dłońmi i gulą w gardle. Policzki
paliły mnie żywym ogniem a wilgotne dłonie trzęsły mi się niemiłosiernie. Puls
przyśpieszył mi do tego stopnia, że czułam go w gardle. W mojej głowie wirowały
tysiące myśli lecz żadna z nich nie składała się w jedną całość.
Mężczyźni
przede mną wpatrywali się we mnie wyczekująco prześwietlając mnie wzrokiem na
wylot jednak jeden z nich szczególnie zwrócił moją uwagę. Zagryzał wargę
delikatnie mrużąc oczy jakby w skupieniu. Mój wzrok skupił się na jego
idealnych ustach lecz za chwilę powędrował w górę napotykając jego wzrok.
Utonęłam. Jego niemal czarne tęczówki wpatrywały się we mnie z taką
intensywnością od której na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Lustrował
mnie wzrokiem tak, że miałam wrażenie, że czyta we mnie jak w otwartej księdze.
Bardzo krępowało mnie takie wpatrywanie się w moją osobę jak w manekina na
wystawie. Chrząknęłam aby odzyskać zdolność mówienia i otworzyłam notatnik
udając znudzoną co jak przypuszczam wyszło mi mało wiarygodnie.
- Co podać?- powtórzyłam swoje
pytanie i spojrzałam wyczekująco na jak przypuszczam piłkarzy.
- Osiem piw jeśli można.-
uśmiechnął się przyjaźnie mężczyzna z bujnymi lokami na głowie. Skinęłam głową
posyłając taki sam serdeczny uśmiech i odwróciłam się chcąc odejść do baru.
- Ja chcę Ciebie.- usłyszałam
głęboki, niezwykle pociągający głos. Przeszył mnie dreszcz. Obróciłam się z
powrotem do stolika patrząc na piłkarza z włosami przyciętymi tuż przy skórze.
Jego niemal czarne oczy śledziły każdy mój ruch a na ustach widniał cwany
uśmieszek.
- Słucham..?- powiedziałam
jeszcze mniej pewna siebie niż wcześniej- Przepraszam chyba się przesłyszałam.-
powiedziałam nie wiedząc jak zareagować.
- Nie skarbie. Nie przesłyszałaś
się..- jego wargi rozciągnęły się w szerokim uśmiechu odsłaniając idealnie
białe zęby.- Chcę Ciebie.
Nogi się pode mną ugięły a serce
wyrwało się do szaleńczego biegu. Nie miałam pojęcia co mam powiedzieć i co
zrobić. Patrzyłam jedynie na niego jak jakaś idiotka z uchylonymi ustami w
osłupieniu. Widziałam jak reszta chłopaków szepcze coś między sobą ale byłam
zbyt zaskoczona aby usłyszeć co.
- Coś jeszcze oprócz piwa?-
zapytałam udając, że nie słyszałam wcześniejszego zdania skierowanego w moją
stronę.
- Nie, na razie tylko to.-
odezwał się jeden z mężczyzn z krótkimi kruczoczarnymi włosami postawionymi na
żel, patrząc z powątpiewaniem na adresata wcześniejszych słów.
Odwróciłam się i
podążyłam w stronę baru. Tym razem nikt mnie nie zatrzymał. Przekazałam Liv
zamówienie i usiadłam na barowym stołku oczekując aż ona napełni kufle.
- Valdes nie spuszcza cię z
oczu!- pisnęła radośnie moja przyjaciółka. Skrzywiłam się i spojrzałam na nią
nie wiedząc o co może jej chodzić.
- Kto..?- zapytałam zdziwiona.
- No jeden z piłkarzy. Hej jak
możesz go nie znać?!- zapytała z oburzeniem- To najlepszy bramkarz na świecie!-
krzyknęła jednak zaraz opanowała swoje emocje patrząc w stronę stolika.
Odwróciłam się aby dowiedzieć się o kogo chodzi i dostrzegłam ten
nieprzenikniony wzrok wpatrzony prosto we mnie.
- Powiedział, że mnie chce.-
powiedziałam w stronę przyjaciółki udając obojętność.
- Że co?!- wykrzyknęła Liv
upuszczając kufel na podłogę z głośnym hukiem. W jednej chwili kilkanaście par
oczu skierowało się w naszą stronę.- Jasna cholera…-jęknęła. Czym prędzej zeskoczyłam
z krzesła i podbiegłam jej pomóc. Zabrałam szkło i wyrzuciłam je do kosza kiedy
Liv wycierała podłogę chcąc uniknąć przyłapania przez szefa. Jak najszybciej
pozbyłyśmy się dowodów zbrodni i pośpieszyłyśmy w stronę stolika z zamówieniem
piłkarzy.
- A cóż to za piękność…?- zapytał
jeden z piłkarzy uśmiechając się szeroko w stronę Liv. Na twarzy hiszpanki wykwitł
ogromny rumieniec. Wpatrywała się w mężczyznę z nieskrywanym uwielbieniem.
- Jestem Liv…- przedstawiła się
pewnie moja najlepsza przyjaciółka spoglądając spod zasłony rzęs na
oczarowanego piłkarza. Ten wstał i szarmanckim gestem pocałował dziewczynę w
rękę.
- Daniel Alves. To niezwykłe
wyróżnienie poznać tak piękną niewiastę…- powiedział patrząc prosto w oczy
mojej towarzyszki. Patrzyłam na ten niezwykle niecodzienny obrazek z
nieskrywanym zdziwieniem. Słyszałam cichy chichot piłkarzy i czułam, że
mimowolnie się uśmiecham. Może ta praca nie była taka zła? Skoro miałam
codziennie spotykać piłkarzy takich jak ci przed nami to nie miałam nic przeciwko.
I wtedy przypomniałam sobie o nim.
Mimowolne spojrzałam w stronę
gdzie się znajdował. Wpatrywał się we mnie. Tak jakby uczył się na pamięć
mojego ciała. Jego wzrok był obezwładniający. Patrzyłam w jego oczy jak w
najpiękniejszy obraz. Były hipnotyzujące. Widziałam cwany uśmiech na jego
wargach ale to nie zniechęcało mnie. Był piękny… coś w nim sprawiało, że nie mogłeś
oderwać od niego wzroku. Wpatrywałabym się w niego chyba bez końca gdyby nie
głośny śmiech mojej przyjaciółki. Nie mogłam się otrząsnąć spod uroku
czarnookiego piłkarza. Speszona spuściłam wzrok na moje wilgotne dłonie. Nie
wiedziałam jak mam się zachować podczas gdy Liv doskonale dogadywała się z
mężczyznami. Nie interesowałam się piłką nożną więc nawet nie znałam ich imion.
Przyłapałam się na chęci ponownego spojrzenia na bruneta. Dość tego!
- Liv!- z mojego gardła wyrwał
się stanowczy ton.- My tu pracujemy.- wszyscy patrzyli na mnie z niemałym zdziwieniem.
Nie wiem skąd u mnie taka stanowczość ale tego było już za dużo. To był mój
pierwszy dzień w pracy i nie chciałam żeby okazał się ostatnim. Odwróciłam się
i odeszłam w stronę baru. Słyszałam jak moja przyjaciółka przeprasza piłkarzy i
biegnie w moją stronę.
- Co ci odbiło?!- usłyszałam jej
oskarżycielski ton.
- Co mi odbiło?! Dziewczyno jesteśmy
w pracy! Nie zamierzam stąd wylecieć przez twoje pogadanki z „Panem Szarmanckim”.
- Panem Szarmanckim? Julia na
jakim świecie ty żyjesz?! To Dani Alves!- patrzyłam na nią z powątpiewaniem,
kiedy wymachiwała rękami w stronę stolika mężczyzn robiąc przedziwne miny. Czasem
chciało mi się śmiać na ten jej entuzjazm. Mówiła o piłce nożnej jak o jakimś bóstwie.
Znała na wylot każdego piłkarza i klub. Ja nie miałam o tym żadnego pojęcia. Wiedziałam
tylko to, że piłkarze są powszechnie uważani za kobieciarzy a to nie było towarzystwo
dla mnie. Ale Liv była dla mnie jak siostra wiec z podziwem słuchałam jej ochów
i achów na temat piłkarzy ale czasem moja cierpliwość się kończyła.
- Nie wiem kim on jest! Ani
reszta. Wiem tylko, że są naszymi klientami i naszym zadaniem jest obsłużenie ich.
Weź numer od Pana Alvesa i wtedy sobie z nim rozmawiaj.- odwróciłam się od niej
i dostrzegłam wtedy najgorszą osobę którą mogłam w tej chwili zobaczyć.
Tuż za nami stał Pan mroczny i
niebezpieczny. Przełknęłam rosnącą w moim gardle gule i starając się zachować
profesjonalny ton zapytałam:
- W czym mogę pomóc?
- W wielu rzeczach kochana…- usłyszałam
jego niski głos. Nie mogłam dać mu tej satysfakcji. Wzięłam głęboki oddech i
wypowiedziałam pewnie:
- Słucham?
- Nie ważne.- kącik jego ust uniósł
się w łobuzerskim uśmiechu- Zadzwoń.- nie powiedział nic więcej. Odwrócił się i
odszedł wraz z resztą piłkarzy, zostawiając mnie zdezorientowaną z kawałkiem
papieru w dłoni.
_________________________________________________________________________________
Hej wszystkim!
Nareszcie ruszamy z V.V :D Cóż..rozdział miał wyglądać inaczej ale wyszło jak wyszło wiec jest taki. Nieco krótszy niż te na Neyu ale wynika to z tego ze będę dodawać krótsze rozdziały ale częściej :)
A więc czekam na wasze opinie :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)