środa, 4 lutego 2015

Rozdział 1 "Chcę Ciebie"

- Co podać…?

Moje nogi były jak z waty. Mój mózg zamienił się w płynną lawę trawiąc moją głowę jak ogień. Nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu stałam tam z trzęsącymi się dłońmi i gulą w gardle. Policzki paliły mnie żywym ogniem a wilgotne dłonie trzęsły mi się niemiłosiernie. Puls przyśpieszył mi do tego stopnia, że czułam go w gardle. W mojej głowie wirowały tysiące myśli lecz żadna z nich nie składała się w jedną całość. 
Mężczyźni przede mną wpatrywali się we mnie wyczekująco prześwietlając mnie wzrokiem na wylot jednak jeden z nich szczególnie zwrócił moją uwagę. Zagryzał wargę delikatnie mrużąc oczy jakby w skupieniu. Mój wzrok skupił się na jego idealnych ustach lecz za chwilę powędrował w górę napotykając jego wzrok. 
Utonęłam. Jego niemal czarne tęczówki wpatrywały się we mnie z taką intensywnością od której na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Lustrował mnie wzrokiem tak, że miałam wrażenie, że czyta we mnie jak w otwartej księdze. Bardzo krępowało mnie takie wpatrywanie się w moją osobę jak w manekina na wystawie. Chrząknęłam aby odzyskać zdolność mówienia i otworzyłam notatnik udając znudzoną co jak przypuszczam wyszło mi mało wiarygodnie.
- Co podać?- powtórzyłam swoje pytanie i spojrzałam wyczekująco na jak przypuszczam piłkarzy.
- Osiem piw jeśli można.- uśmiechnął się przyjaźnie mężczyzna z bujnymi lokami na głowie. Skinęłam głową posyłając taki sam serdeczny uśmiech i odwróciłam się chcąc odejść do baru.
- Ja chcę Ciebie.- usłyszałam głęboki, niezwykle pociągający głos. Przeszył mnie dreszcz. Obróciłam się z powrotem do stolika patrząc na piłkarza z włosami przyciętymi tuż przy skórze. Jego niemal czarne oczy śledziły każdy mój ruch a na ustach widniał cwany uśmieszek.
- Słucham..?- powiedziałam jeszcze mniej pewna siebie niż wcześniej- Przepraszam chyba się przesłyszałam.- powiedziałam nie wiedząc jak zareagować.
- Nie skarbie. Nie przesłyszałaś się..- jego wargi rozciągnęły się w szerokim uśmiechu odsłaniając idealnie białe zęby.- Chcę Ciebie.
Nogi się pode mną ugięły a serce wyrwało się do szaleńczego biegu. Nie miałam pojęcia co mam powiedzieć i co zrobić. Patrzyłam jedynie na niego jak jakaś idiotka z uchylonymi ustami w osłupieniu. Widziałam jak reszta chłopaków szepcze coś między sobą ale byłam zbyt zaskoczona aby usłyszeć co.
- Coś jeszcze oprócz piwa?- zapytałam udając, że nie słyszałam wcześniejszego zdania skierowanego w moją stronę.
- Nie, na razie tylko to.- odezwał się jeden z mężczyzn z krótkimi kruczoczarnymi włosami postawionymi na żel, patrząc z powątpiewaniem na adresata wcześniejszych słów. 
Odwróciłam się i podążyłam w stronę baru. Tym razem nikt mnie nie zatrzymał. Przekazałam Liv zamówienie i usiadłam na barowym stołku oczekując aż ona napełni kufle.

- Valdes nie spuszcza cię z oczu!- pisnęła radośnie moja przyjaciółka. Skrzywiłam się i spojrzałam na nią nie wiedząc o co może jej chodzić.
- Kto..?- zapytałam zdziwiona.
- No jeden z piłkarzy. Hej jak możesz go nie znać?!- zapytała z oburzeniem- To najlepszy bramkarz na świecie!- krzyknęła jednak zaraz opanowała swoje emocje patrząc w stronę stolika. Odwróciłam się aby dowiedzieć się o kogo chodzi i dostrzegłam ten nieprzenikniony wzrok wpatrzony prosto we mnie.
- Powiedział, że mnie chce.- powiedziałam w stronę przyjaciółki udając obojętność.
- Że co?!- wykrzyknęła Liv upuszczając kufel na podłogę z głośnym hukiem. W jednej chwili kilkanaście par oczu skierowało się w naszą stronę.- Jasna cholera…-jęknęła. Czym prędzej zeskoczyłam z krzesła i podbiegłam jej pomóc. Zabrałam szkło i wyrzuciłam je do kosza kiedy Liv wycierała podłogę chcąc uniknąć przyłapania przez szefa. Jak najszybciej pozbyłyśmy się dowodów zbrodni i pośpieszyłyśmy w stronę stolika z zamówieniem piłkarzy.

- A cóż to za piękność…?- zapytał jeden z piłkarzy uśmiechając się szeroko w stronę Liv. Na twarzy hiszpanki wykwitł ogromny rumieniec. Wpatrywała się w mężczyznę z nieskrywanym uwielbieniem.
- Jestem Liv…- przedstawiła się pewnie moja najlepsza przyjaciółka spoglądając spod zasłony rzęs na oczarowanego piłkarza. Ten wstał i szarmanckim gestem pocałował dziewczynę w rękę.
- Daniel Alves. To niezwykłe wyróżnienie poznać tak piękną niewiastę…- powiedział patrząc prosto w oczy mojej towarzyszki. Patrzyłam na ten niezwykle niecodzienny obrazek z nieskrywanym zdziwieniem. Słyszałam cichy chichot piłkarzy i czułam, że mimowolnie się uśmiecham. Może ta praca nie była taka zła? Skoro miałam codziennie spotykać piłkarzy takich jak ci przed nami to nie miałam nic przeciwko. I wtedy przypomniałam sobie o nim.

Mimowolne spojrzałam w stronę gdzie się znajdował. Wpatrywał się we mnie. Tak jakby uczył się na pamięć mojego ciała. Jego wzrok był obezwładniający. Patrzyłam w jego oczy jak w najpiękniejszy obraz. Były hipnotyzujące. Widziałam cwany uśmiech na jego wargach ale to nie zniechęcało mnie. Był piękny… coś w nim sprawiało, że nie mogłeś oderwać od niego wzroku. Wpatrywałabym się w niego chyba bez końca gdyby nie głośny śmiech mojej przyjaciółki. Nie mogłam się otrząsnąć spod uroku czarnookiego piłkarza. Speszona spuściłam wzrok na moje wilgotne dłonie. Nie wiedziałam jak mam się zachować podczas gdy Liv doskonale dogadywała się z mężczyznami. Nie interesowałam się piłką nożną więc nawet nie znałam ich imion. Przyłapałam się na chęci ponownego spojrzenia na bruneta. Dość tego!
- Liv!- z mojego gardła wyrwał się stanowczy ton.- My tu pracujemy.- wszyscy patrzyli na mnie z niemałym zdziwieniem. Nie wiem skąd u mnie taka stanowczość ale tego było już za dużo. To był mój pierwszy dzień w pracy i nie chciałam żeby okazał się ostatnim. Odwróciłam się i odeszłam w stronę baru. Słyszałam jak moja przyjaciółka przeprasza piłkarzy i biegnie w moją stronę.

- Co ci odbiło?!- usłyszałam jej oskarżycielski ton.
- Co mi odbiło?! Dziewczyno jesteśmy w pracy! Nie zamierzam stąd wylecieć przez twoje pogadanki z „Panem Szarmanckim”.
- Panem Szarmanckim? Julia na jakim świecie ty żyjesz?! To Dani Alves!- patrzyłam na nią z powątpiewaniem, kiedy wymachiwała rękami w stronę stolika mężczyzn robiąc przedziwne miny. Czasem chciało mi się śmiać na ten jej entuzjazm. Mówiła o piłce nożnej jak o jakimś bóstwie. Znała na wylot każdego piłkarza i klub. Ja nie miałam o tym żadnego pojęcia. Wiedziałam tylko to, że piłkarze są powszechnie uważani za kobieciarzy a to nie było towarzystwo dla mnie. Ale Liv była dla mnie jak siostra wiec z podziwem słuchałam jej ochów i achów na temat piłkarzy ale czasem moja cierpliwość się kończyła.
- Nie wiem kim on jest! Ani reszta. Wiem tylko, że są naszymi klientami i naszym zadaniem jest obsłużenie ich. Weź numer od Pana Alvesa i wtedy sobie z nim rozmawiaj.- odwróciłam się od niej i dostrzegłam wtedy najgorszą osobę którą mogłam w tej chwili zobaczyć.

Tuż za nami stał Pan mroczny i niebezpieczny. Przełknęłam rosnącą w moim gardle gule i starając się zachować profesjonalny ton zapytałam:
- W czym mogę pomóc?
- W wielu rzeczach kochana…- usłyszałam jego niski głos. Nie mogłam dać mu tej satysfakcji. Wzięłam głęboki oddech i wypowiedziałam pewnie:
- Słucham?

- Nie ważne.- kącik jego ust uniósł się w łobuzerskim uśmiechu- Zadzwoń.- nie powiedział nic więcej. Odwrócił się i odszedł wraz z resztą piłkarzy, zostawiając mnie zdezorientowaną z kawałkiem papieru w dłoni.
_________________________________________________________________________________
Hej wszystkim! 
Nareszcie ruszamy z V.V :D Cóż..rozdział miał wyglądać inaczej ale wyszło jak wyszło wiec jest taki. Nieco krótszy niż te na Neyu ale wynika to z tego ze będę dodawać krótsze rozdziały ale częściej :) 
A więc czekam na wasze opinie :*