- Co podać…?
Moje nogi były jak z waty. Mój
mózg zamienił się w płynną lawę trawiąc moją głowę jak ogień. Nie zdolna do
jakiegokolwiek ruchu stałam tam z trzęsącymi się dłońmi i gulą w gardle. Policzki
paliły mnie żywym ogniem a wilgotne dłonie trzęsły mi się niemiłosiernie. Puls
przyśpieszył mi do tego stopnia, że czułam go w gardle. W mojej głowie wirowały
tysiące myśli lecz żadna z nich nie składała się w jedną całość.
Mężczyźni
przede mną wpatrywali się we mnie wyczekująco prześwietlając mnie wzrokiem na
wylot jednak jeden z nich szczególnie zwrócił moją uwagę. Zagryzał wargę
delikatnie mrużąc oczy jakby w skupieniu. Mój wzrok skupił się na jego
idealnych ustach lecz za chwilę powędrował w górę napotykając jego wzrok.
Utonęłam. Jego niemal czarne tęczówki wpatrywały się we mnie z taką
intensywnością od której na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Lustrował
mnie wzrokiem tak, że miałam wrażenie, że czyta we mnie jak w otwartej księdze.
Bardzo krępowało mnie takie wpatrywanie się w moją osobę jak w manekina na
wystawie. Chrząknęłam aby odzyskać zdolność mówienia i otworzyłam notatnik
udając znudzoną co jak przypuszczam wyszło mi mało wiarygodnie.
- Co podać?- powtórzyłam swoje
pytanie i spojrzałam wyczekująco na jak przypuszczam piłkarzy.
- Osiem piw jeśli można.-
uśmiechnął się przyjaźnie mężczyzna z bujnymi lokami na głowie. Skinęłam głową
posyłając taki sam serdeczny uśmiech i odwróciłam się chcąc odejść do baru.
- Ja chcę Ciebie.- usłyszałam
głęboki, niezwykle pociągający głos. Przeszył mnie dreszcz. Obróciłam się z
powrotem do stolika patrząc na piłkarza z włosami przyciętymi tuż przy skórze.
Jego niemal czarne oczy śledziły każdy mój ruch a na ustach widniał cwany
uśmieszek.
- Słucham..?- powiedziałam
jeszcze mniej pewna siebie niż wcześniej- Przepraszam chyba się przesłyszałam.-
powiedziałam nie wiedząc jak zareagować.
- Nie skarbie. Nie przesłyszałaś
się..- jego wargi rozciągnęły się w szerokim uśmiechu odsłaniając idealnie
białe zęby.- Chcę Ciebie.
Nogi się pode mną ugięły a serce
wyrwało się do szaleńczego biegu. Nie miałam pojęcia co mam powiedzieć i co
zrobić. Patrzyłam jedynie na niego jak jakaś idiotka z uchylonymi ustami w
osłupieniu. Widziałam jak reszta chłopaków szepcze coś między sobą ale byłam
zbyt zaskoczona aby usłyszeć co.
- Coś jeszcze oprócz piwa?-
zapytałam udając, że nie słyszałam wcześniejszego zdania skierowanego w moją
stronę.
- Nie, na razie tylko to.-
odezwał się jeden z mężczyzn z krótkimi kruczoczarnymi włosami postawionymi na
żel, patrząc z powątpiewaniem na adresata wcześniejszych słów.
Odwróciłam się i
podążyłam w stronę baru. Tym razem nikt mnie nie zatrzymał. Przekazałam Liv
zamówienie i usiadłam na barowym stołku oczekując aż ona napełni kufle.
- Valdes nie spuszcza cię z
oczu!- pisnęła radośnie moja przyjaciółka. Skrzywiłam się i spojrzałam na nią
nie wiedząc o co może jej chodzić.
- Kto..?- zapytałam zdziwiona.
- No jeden z piłkarzy. Hej jak
możesz go nie znać?!- zapytała z oburzeniem- To najlepszy bramkarz na świecie!-
krzyknęła jednak zaraz opanowała swoje emocje patrząc w stronę stolika.
Odwróciłam się aby dowiedzieć się o kogo chodzi i dostrzegłam ten
nieprzenikniony wzrok wpatrzony prosto we mnie.
- Powiedział, że mnie chce.-
powiedziałam w stronę przyjaciółki udając obojętność.
- Że co?!- wykrzyknęła Liv
upuszczając kufel na podłogę z głośnym hukiem. W jednej chwili kilkanaście par
oczu skierowało się w naszą stronę.- Jasna cholera…-jęknęła. Czym prędzej zeskoczyłam
z krzesła i podbiegłam jej pomóc. Zabrałam szkło i wyrzuciłam je do kosza kiedy
Liv wycierała podłogę chcąc uniknąć przyłapania przez szefa. Jak najszybciej
pozbyłyśmy się dowodów zbrodni i pośpieszyłyśmy w stronę stolika z zamówieniem
piłkarzy.
- A cóż to za piękność…?- zapytał
jeden z piłkarzy uśmiechając się szeroko w stronę Liv. Na twarzy hiszpanki wykwitł
ogromny rumieniec. Wpatrywała się w mężczyznę z nieskrywanym uwielbieniem.
- Jestem Liv…- przedstawiła się
pewnie moja najlepsza przyjaciółka spoglądając spod zasłony rzęs na
oczarowanego piłkarza. Ten wstał i szarmanckim gestem pocałował dziewczynę w
rękę.
- Daniel Alves. To niezwykłe
wyróżnienie poznać tak piękną niewiastę…- powiedział patrząc prosto w oczy
mojej towarzyszki. Patrzyłam na ten niezwykle niecodzienny obrazek z
nieskrywanym zdziwieniem. Słyszałam cichy chichot piłkarzy i czułam, że
mimowolnie się uśmiecham. Może ta praca nie była taka zła? Skoro miałam
codziennie spotykać piłkarzy takich jak ci przed nami to nie miałam nic przeciwko.
I wtedy przypomniałam sobie o nim.
Mimowolne spojrzałam w stronę
gdzie się znajdował. Wpatrywał się we mnie. Tak jakby uczył się na pamięć
mojego ciała. Jego wzrok był obezwładniający. Patrzyłam w jego oczy jak w
najpiękniejszy obraz. Były hipnotyzujące. Widziałam cwany uśmiech na jego
wargach ale to nie zniechęcało mnie. Był piękny… coś w nim sprawiało, że nie mogłeś
oderwać od niego wzroku. Wpatrywałabym się w niego chyba bez końca gdyby nie
głośny śmiech mojej przyjaciółki. Nie mogłam się otrząsnąć spod uroku
czarnookiego piłkarza. Speszona spuściłam wzrok na moje wilgotne dłonie. Nie
wiedziałam jak mam się zachować podczas gdy Liv doskonale dogadywała się z
mężczyznami. Nie interesowałam się piłką nożną więc nawet nie znałam ich imion.
Przyłapałam się na chęci ponownego spojrzenia na bruneta. Dość tego!
- Liv!- z mojego gardła wyrwał
się stanowczy ton.- My tu pracujemy.- wszyscy patrzyli na mnie z niemałym zdziwieniem.
Nie wiem skąd u mnie taka stanowczość ale tego było już za dużo. To był mój
pierwszy dzień w pracy i nie chciałam żeby okazał się ostatnim. Odwróciłam się
i odeszłam w stronę baru. Słyszałam jak moja przyjaciółka przeprasza piłkarzy i
biegnie w moją stronę.
- Co ci odbiło?!- usłyszałam jej
oskarżycielski ton.
- Co mi odbiło?! Dziewczyno jesteśmy
w pracy! Nie zamierzam stąd wylecieć przez twoje pogadanki z „Panem Szarmanckim”.
- Panem Szarmanckim? Julia na
jakim świecie ty żyjesz?! To Dani Alves!- patrzyłam na nią z powątpiewaniem,
kiedy wymachiwała rękami w stronę stolika mężczyzn robiąc przedziwne miny. Czasem
chciało mi się śmiać na ten jej entuzjazm. Mówiła o piłce nożnej jak o jakimś bóstwie.
Znała na wylot każdego piłkarza i klub. Ja nie miałam o tym żadnego pojęcia. Wiedziałam
tylko to, że piłkarze są powszechnie uważani za kobieciarzy a to nie było towarzystwo
dla mnie. Ale Liv była dla mnie jak siostra wiec z podziwem słuchałam jej ochów
i achów na temat piłkarzy ale czasem moja cierpliwość się kończyła.
- Nie wiem kim on jest! Ani
reszta. Wiem tylko, że są naszymi klientami i naszym zadaniem jest obsłużenie ich.
Weź numer od Pana Alvesa i wtedy sobie z nim rozmawiaj.- odwróciłam się od niej
i dostrzegłam wtedy najgorszą osobę którą mogłam w tej chwili zobaczyć.
Tuż za nami stał Pan mroczny i
niebezpieczny. Przełknęłam rosnącą w moim gardle gule i starając się zachować
profesjonalny ton zapytałam:
- W czym mogę pomóc?
- W wielu rzeczach kochana…- usłyszałam
jego niski głos. Nie mogłam dać mu tej satysfakcji. Wzięłam głęboki oddech i
wypowiedziałam pewnie:
- Słucham?
- Nie ważne.- kącik jego ust uniósł
się w łobuzerskim uśmiechu- Zadzwoń.- nie powiedział nic więcej. Odwrócił się i
odszedł wraz z resztą piłkarzy, zostawiając mnie zdezorientowaną z kawałkiem
papieru w dłoni.
_________________________________________________________________________________
Hej wszystkim!
Nareszcie ruszamy z V.V :D Cóż..rozdział miał wyglądać inaczej ale wyszło jak wyszło wiec jest taki. Nieco krótszy niż te na Neyu ale wynika to z tego ze będę dodawać krótsze rozdziały ale częściej :)
A więc czekam na wasze opinie :*