Leżałam na łóżku wpatrując się w
kawałek papieru który otrzymałam dzisiejszego dnia od „mrocznego i
niebezpiecznego”. W głowie miałam mętlik. Czego mógł ode mnie oczekiwać.
Zapewne chciał się jedynie zabawić. Moje niedoczekanie. Nie dam się tak
traktować jakiemuś marnemu piłkarzynie. Ma pieniądze i myśli, że może wszystko?
Mowy nie ma. Ostatni raz popatrzyłam na numer zapisany twardym męskim pismem po
czym zgniotłam kartkę w dłoni i wrzuciłam do kosza obok biurka.
Zamknęłam oczy i jedyne co
widziałam to błysk w tych niemal czarnych tęczówkach i cwaniacki uśmiech. Nie
mogłam pozbyć się z głowy tego obrazu. Irytował mnie swoim sposobem bycia
jednak był także intrygujący. Było po nim widać, że nie rezygnuje tak łatwo z
wyznaczonego celu. Ale ja nie byłam celem. Nie miałam zamiaru wplątywać się w
jakiekolwiek relacje z piłkarzami. W przeciwieństwie do mojej przyjaciółki. Liv
najwyraźniej miała inne plany. Nie mogłam pozbyć się obrazów Hiszpana z mojej
głowy. Jego głos. Wzrok. Sposób w jaki patrzył na mnie. To wszystko było
przesycone jakąś…żądzą. Nie! Tego było już za wiele. Nie mogłam tak myśleć. Nie
mogłam pozwolić mu wygrać. Sięgnęłam po telefon aby sprawdzić godzinę. 3:01. A
rano praca. Musiałam z tym skończyć bo w przeciwnym razie w będę spać w
kawiarni. Nie mogłam oprzeć się pokusie sprawdzenia pana mrocznego w
Internecie. A więc Liv mówiła, że nazywa się Valdes..
Víctor Valdés Arribas –
hiszpański piłkarz, pochodzący z Katalonii, grający na pozycji bramkarza w FC
Barcelonie. Jest najbardziej utytułowanym bramkarzem w historii FC Barcelona.
Lat 33.
No cóż.. nie tego się
spodziewałam. Myślałam, że to jakiś bogaty piłkarzyk który myśli, że może
wszystko bo jest bogaty. Tymczasem on naprawdę osiągnął wiele. Ale to nie
znaczy, że może traktować mnie jak rzecz. Dość myślenia o nim! Jak na razie
musiałam skupić się na pracy.
Praca. Coś co dla większości
ludzi jest przykrym obowiązkiem dla mnie była to czysta przyjemność. Mogłam
oderwać się od szkoły, książek i całego tego zamieszania. Dzień właśnie
dobiegał końca a nasze humory były coraz lepsze. Od feralnego spotkania z panem
tajemniczym minął tydzień. Tydzień w ciągu którego setki razy patrzyłam na świstek
papieru który mi wręczył siłą powstrzymując się przed wykręceniem numeru
napisanego surowym męskim pismem. Chciałam usłyszeć jego głos. Nie mogłam
zapomnieć o tym krzywym uśmieszku i błysku w niemal czarnych oczach. Gubiłam
się. Nie wiedziałam co się ze mną działo. Dlaczego o tym myślałam? Victor był
ode mnie dużo starszy. Nie powinnam nawet zwracać na niego uwagi.. a jednak cos
sprawiało, że chciałam wiedzieć co będzie dalej. Dlaczego dał mi swój numer i
kazał zadzwonić? Zapewne myślał, że będę kolejną jego zabawką. Ale po moim
trupie. Nie dam się wykorzystać mężczyźnie. Nie ważne jak bardzo był przystojny
i sławny.
Otaczał mnie podekscytowany pisk
Liv. Właśnie wybiła 19 a więc koniec naszej zmiany. Była sobota. Liv obiecała
mi, że pokaże mi magię piłki nożnej i to, że Barcelona to więcej niż klub.
Byłam do tego sceptycznie nastawiona. Nie lubiłam piłki nożnej i wszystkiego co
z nią związane ale wiedziałam, że dla mojej przyjaciółki to niemal całe jej
życie. Chciałam zrozumieć co ona widzi w tym wszystkim. 22 spoconych mężczyzn
ganiających za piłką przez 90 minut. Hmm w sumie miało to może jakieś plusy,
można było podziwiać wielu przystojniaków na raz jednak aby zachwycać się grą?
No cóż.. nie wiem.
- Pośpiesz się Julia!- dobiegł do mnie pisk brunetki.- Mecz jest za 20 minut a ja nie zamierzam się spóźnić na
mecz tylko dlatego, że szukasz kurtki!
Były takie momenty, że moja
przyjaciółka stawała się nieznośna. Tak to był właśnie taki moment. Nie liczyło
się nic więcej niż mecz. Ale niestety a może i stety nie dla mnie. Nie chciałam
tam iść. Wiedziałam, że zobaczę tam kogoś kogo nie chciałam zobaczyć. Chociaż
nie. Bardzo chciałam go zobaczyć jednak to była ostatnia rzecz jaką powinnam
zrobić jednak obiecałam to Liv i nie mogłam jej teraz powiedzieć, że nie idę bo
to by ją zraniło więc złapałam pierwszą lepszą kurtkę i wybiegłam z pokoju.
Byłam w szoku. Nie spodziewałam
się, że zobaczę coś tak cudownego. Setki ludzi ubranych w bordowo-granatowe
koszulki z uśmiechem na twarzach dumnie odśpiewujące hymn ukochanego klubu. To
było coś czego nie potrafiłam pojąć. Dlaczego to jest aż tak ważne dla nich?
Przecież to tylko sport.. a może jednak nie? Patrzyłam na twarze kobiet,
mężczyzn i dzieci, nawet tych najmłodszych. Malował się na nich stres, duma i
szczęście. Każdy z nich był uśmiechnięty, jakby pewny tego, że to ich klub
wygra dzisiejszy mecz i uczyni ich szczęśliwymi. Nie widziałam u nich strachu
przed przegraną jedynie podniecenie związane z tym co się za moment wydarzy.
Spojrzałam w stronę boiska. Miałyśmy idealną pozycję w pierwszym rzędzie a więc
widziałam wszystko i wszystkich idealnie.. nawet jego.
Stał tam. Skupiony zupełnie
nieświadomy naszej obecności. Na jego twarzy malował się spokój i opanowanie
jednak czułam, że to tylko przykrywka. Cały buzował podnieceniem tak jak każda
osoba na tym stadionie. Był pewny siebie i stanowczy a przynajmniej taki był w
stosunku do mnie. zastanawiałam się czy na boisku także jest taki. W pewnym
momencie cały stadion zamilkł w oczekiwaniu. Wszyscy piłkarze stali na swoich
pozycjach. Zabrzmiał gwizdek sędziego i w momencie rozległ się śpiew kibiców:
„Blaugrana al vent,
Un crit valent,
Tenim un nom, el sap tothom:
Barça!, Barça!, Barça!”
Byłam oczarowana. Chociaż trudno
mi to przyznać to jednak wszystko było naprawdę magiczne. Kibice jak
zjednoczona rodzina skakali, bawili się i śpiewali. Nie było tam miejsca na
obcych, młodych, starszych czy innej płci. Bez względu na wszystko po prostu
świętowali mecz ich marzeń. W tym momencie zapragnęłam stać się jedną z nich.
Spojrzałam na LIv. Przyglądała mi się z szerokim uśmiechem na twarzy. Doskonale
wiedziała co robi zabierając mnie tu. Wiedziała jak podziała na mnie atmosfera
stadionu. Uśmiechnęłam się do niej i chwyciłam jej rękę ściskając w odpowiedzi.
Obejrzałyśmy mecz do końca w pełnym skupieniu. Śpiewając i ciesząc się razem z
resztą zebranych. Mecz zakończył się wynikiem 4:0 dla gospodarzy. A gdy stadion
zaczął pustoszeć udałyśmy się w stronę wyjścia. Szłyśmy jakimiś podejrzanymi
bocznymi korytarzami a kiedy spoglądałam podejrzliwie na Liv słyszałam tylko,
że to skrót aby uniknąć kolejki do wyjścia. Nie pozostawało mi nic innego jak
wierzyć przyjaciółce lecz kiedy dotarłyśmy do końca korytarza gdzie jedyne
drzwi głosiły „SZATNIA” miałam ochotę zabić brunetkę. Za drzwiami było słychać
śmiejących się i dogryzających sobie mężczyzn.
- Czyś ty zgłupiała?! Co my tu
robimy?!- nim zdążyłam pomyśleć mój krzyk wypełnił korytarz. Nie miałam pojęcia
jak się stąd wydostać. Pośpiesznie szukałam wzrokiem jakiejkolwiek drogi
ucieczki kiedy drzwi otworzyły się z impetem a w nich pojawił się niezbyt
wysoki szatyn o wesoło połyskujących oczach.
- Chłopaki! Chyba mamy fanki!-
jego wesoły głos rozbrzmiał jak dzwon. Patrzyłam spanikowana jak za jego
plecami pojawiają się coraz to nowych piłkarzy. Przepychali się i szturchali
śmiejąc się głupkowato lecz kiedy ich oczy zatrzymały się na nas wszyscy na raz
spoważnieli.
- Neymar! Znowu zaprosiłeś jakieś
laski?- usłyszałam głęboki męski głos.
- Nie patrz tak na mnie! Tym
razem to nie ja!- odezwał się drugi.
- Ostatnich nie dało się
odpędzić.. do dziś mam gęsią skórkę!
- Ja tam nie narzekałem. Ta
blondyna miała czym oddychać.
- Czy wy możecie się chociaż raz
zamknąć? Mamy kobiece towarzystwo a wy dyskutujecie o jakiś dziwkach. Jesteście
obrzydliwi.- rozległ się po pomieszczeniu już dobrze mi znany glos. Należał do obiektu
westchnień Liv.- Kto przyszedł?- zapytał wychylając się na korytarz.- Liv!
Julia! Jak dobrze, że jesteście!
- Danielu Alves da Silva! Czy
chciałbyś mi coś powiedzieć?!- głos mężczyzny który otworzył nam drzwi nagle
stał się piskliwy.- Czy ty mnie zdradzasz?! Dani! Ty chcesz mnie zabić!
- Jordi… kochanie czas skończyć z
tabletkami przeciwbólowymi.- odezwał się sprawca paniki poklepując przyjaciela
po ramieniu.- dziewczyny zapraszam do nas!- uśmiechnął się życzliwie i z
oczarowaniem w oczach przyglądał się mojej towarzyszce. Weszłyśmy do środka.
Wnętrze było utrzymane w barwach klubu. Otaczały nas bordo i granat. Pewnie
większość osób na moim miejscu mdlałoby gdyby znalazło się tam, jednak to nie
byłam ja. Czułam się tam dziwnie. Na moim ciele spoczywało kilkanaście par
ciekawskich oczu. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Nie próbowałam nawet
ukryć mojego skrępowania. Patrzyłam z nadzieją na moją przyjaciółkę jednak ta nie
zwracała na mnie uwagi. Zdawała się widzieć jedynie przystojnego piłkarza. Miałam
tego dosyć.
- Liv. Ja muszę już iść. Obiecałam
rodzicom, że wrócę dziś wcześniej…- to było kłamstwo jednak nie miałam ochoty na zabawy z piłkarzami.
- Na pewno nie możesz zostać?-
popatrzyła na mnie błagalnie.
- Przykro mi. Widzimy się jutro w
pracy?
- Pewnie.- powiedziała uśmiechając się do mnie radośnie.
- Miło było was wszystkich
poznać. Do zobaczenia..- udało mi się wybąkać kilka słów. Przytuliłam koleżankę,
chwyciłam za klamkę i wtedy usłyszałam ten głos..
- Nigdzie nie idziesz.
_________________________________________________________________________________
Cześć wszystkim:*
Wiem, że mnie nienawidzicie ale.. pozostała mi tylko nadzieja, że mimo wszystko czekacie troszkę na mnie. Pewnie myśleliście, że już was zostawiłam ale niestety nie. Zamierzam kontynuować bloga. Ostatnio miałam okropny zastój więc nie dziwcie się jakości rozdziału bo jest moim zdaniem jakiś taki nijaki ale pozostaje mi czekać na wasze opinie. Mam nadzieję, że jeszcze tu jesteście dlatego błagam was o komentarze pod tym rozdziałem bo muszę wiedzieć ile was jest Wystarczy mi jeden znak ale żebym wiedziała, że jesteście.
Zrobicie to dla mnie? :)
Długo czekałam i się doczekałam rozdziału. :D I to jakiego!! <3 Ten cudowny opis atmosfery na stadionie. Doświadczając czegoś takiego, po prostu nie da się pozostać obojętnym. ;D No i ta końcówka... Och, nie mogę się już doczekać kontynuacji. Buziaki ;**
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńMasz cudowny styl pisania,którego strasznie Ci zazdroszczę!
Mam jedną prośbę,mogłabyś informować mnie o następnych rozdziałach?
Z góry dziękuje!
A w między czasie zapraszam do siebie,na razie jest dostępny prolog:)
http://entodaspartes-rafinha-ff.blogspot.com/
Życzę dużo weny i do zobaczenia!
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńMasz cudowny styl pisania,którego strasznie Ci zazdroszczę!
Mam jedną prośbę,mogłabyś informować mnie o następnych rozdziałach?
Z góry dziękuje!
A w między czasie zapraszam do siebie,na razie jest dostępny prolog:)
http://entodaspartes-rafinha-ff.blogspot.com/
Życzę dużo weny i do zobaczenia!
Swietny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPoza interpunkcja nie mam się do czego przyczepić.
Całuję!
Chciałam powiadomić,że nowy rozdział pojawił się już na moim blogu!:)
OdpowiedzUsuńhttp://entodaspartes-rafinha-ff.blogspot.com/
Cześć to znowu ja!: )
OdpowiedzUsuńChciałabym powiadomić,że pjawił się nowy rozdział na blogu - http://entodaspartes-rafinha-ff.blogspot.com/
Prosiłabym o informacje w zakładce spam ale dziękuje za powiadomienie :*
UsuńWspaniały rozdział ale to jak każdy <3
OdpowiedzUsuńDługo nie było posta ale opłacało się czekać :)
A teraz czekam na kontynuację :*
Przepraaaszam, że dopiero teraz, ale wiesz jak jest :D Matura, no i muszę sie opiekować dużym dzieckiem więc czasu brak, alee przeczytałam już na początku, co ci pisałam :*
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudny genialny i wspaniały :D Aleee ja chce więcej Valdesaaa ! Daj mi więcej tego gorącego człowieka! :D
I pisz następnyy :*
Kiedy nowy ja już nie mogę się doczekać ? Błagam pisz :) bo ja już tyle razy czytałam wszystkie rozdziały od nowa , że niedługo będę je znała na pamięć
OdpowiedzUsuńJejku jak miło! A czytałas bloga o Neyu? :D jeśli nie to zapraszam na niego. Rozdział myślę ze do niedzieli będzie :)
UsuńNo ba że czytałam 2 razy. Super, że do niedzieli będę sprawdzać codziennie kilka razy dziennie (czyli normalnie)
UsuńCieszę się bardzo. Mam nadzieję, że mnie nie udusisz :) ostatnio mam urwanie głowy ze szkołą i dlatego są takie opuźnienia czego nie na widzę. Mam nadzieję, że będziesz wierna! :D
UsuńŚwietny rozdział :D kiedy dodasz nn?
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :*
UsuńWiem, że ciągle odwlekam ten moment ale jak tylko zamknę oceny czyli do czwartku to już będę kończyć rozdział i dodam od razu :)
Pozdrawiam
Kinga